Niedaleko wsi Dębnica koło Prusic położony był Staw Kotłowy. Jego nazwa pochodziła od kształtu, który przypominał kocioł. Dawno temu na tym miejscu stał gród, który zamieszkiwali rycerze- rabusie. Napadali oni na podróżnych, którzy zmierzali drogą biegnącą przez Prusice do Żmigrodu. Proceder ten uprawiali również w okolicach Małego Osieka. Ich siedziby znajdowały się około jednego kilometra od tej wsi i nosiły nazwy Dwór Kaszycki i Dwór Dębowy. Wprawdzie grabieżców już dawno nie ma, ale ich złe duchy straszą jeszcze, ukazując się w postaci biednych ogników lub złośliwych karłów. Przed wojną opowiadano w Małym Osieku następującą historię: Pewnej nocy pojawił się we wsi ogień piekielny tak wielkiej siły, że zajęła się od niego stodoła, która całkowicie spłonęła. Gdy zbliża się północ, na Lisim Wzgórzu, niedaleko Prusic, rozstępuje się ziemia. Pojawia się tam wtedy kilku rycerzy siedzących przy stole. Mają na sobie błyszczące zbroje. Ucztują, grają w kości o zrabowane bogactwa, kłócąc się przy tym zawzięcie. Gdy zbliża się świt siadają na swoje ogniste rumaki i znikają w ciemnościach.
Dawno temu w Dolinie Baryczy panowała zaraza. W całej okolicy słychać było bijące na trwogę dzwony. W każdej wsi dobiegały z domostw jęki i zawodzenia konających. Ludzie, którzy cieszyli się jeszcze wczoraj dobrym zdrowiem, następnego dnia byli już ciężko chorzy. A kilka dni później leżeli trupiobladzi na łożu śmierci. Wznoszono błagalne modlitwy i prośby o łaskę- bez skutku. Tylko w Krościnie nikt nie zachorował. Była to jedyna wieś w okolicy, która uchowała się od zarazy. Aby nie wpuścić choroby, postanowiono dawnym zwyczajem zaorać kilkoma bruzdami ziemię dookoła wsi. Zaprzężono w tym, celu parę rosłych wołów- dumę jednego z gospodarzy. Ludność zebrała się w nocy przy pełni księżyca i rozpoczęła głośne modły. W tym czasie zaorano kilka bruzd dookoła. Dziś już nie wiadomo, czy rzeczywiście czynność ta uchroniła Krościne od zarazy. Aby obronić się przed dżumą robiono krzyże z kamienia, tzw. Krzyże dżumy, Przed wojną można je było zobaczyć w Powidzku, Korzeńsku i Bychowie.
Wymieniona na początku podania Dębnica wzmiankowana była w dokumentach jako własność rycerza Zbyluta, który przekazał ją synowi Januszowi. Ten natomiast odsprzedał miejscowość bratu Gebhardowi w 1296 r. Na początku XIV w. osada stanowiła własność biskupstwa wrocławskiego, a później książąt oleśnickich. W XVI w. wieś weszła w skład baronatu żmigrodzkiego, należącego do Kurzbachów. W poł. XIX w. wzmiankowany jest tu pałac, folwark, wiatrak i warsztat tkacki.
W czasie klęsk żywiołowych śmierć zbierała obfite żniwo. Widownia częstych epidemii były miasta i wsie Śląska. ,,Kronika Śląska’’ Zygmunta Rosicza z XV w. mówiła o głodzie panującym w 1317 r. na Śląsku: ,, w wielu miejscowościach rodzice zabijali dzieci, a dzieci rodziców, by zjadać ich ciała. Liczni zjadali także ciała powieszonych trupów. Liczni głodem zostali zamorzeni…’’ Napisana także w XV w. ,,Kronika raciborska’’ wspomina rok 1318 jako rok zarazy, podczas której brakowało ludzi do grzebania zmarłych, a w wykopanych dołach grzebano po pięćdziesięciu nieboszczyków.