• Facebook
  • Twitter
  • Youtube
  • Instagram

Legenda o zegarze Jakub Żupiński

Początek tej legendy zaczyna się w 1514 r. w małym spokojnym miasteczku, a nazywało się ono Prusice.

W tym miasteczku żył pewien młody chłopiec, a jego imię nosiło Janek, posiadał on brązowe włosy, zielone oczy oraz piegowatą cerę. Miał on 14 lat i był dosyć niski ja na swój wiek.

    Dzień w którym zaczęła się ta historia był wyjątkowo cichy. Nic nie zapowiadało że dzień ten zmieni historie tego miasta.

    Janek ,jak wszyscy, siedział w domu i patrzył w sufit. Nagle usłyszał straszliwy ryk wybiegł do kuchni lecz jego mamy tam nie było. Zbiegł po schodach i wybiegł na rynek lecz nikogo nie widział pomyślał on że tylko mu się to wydawało. Poszedł do kolegi. Kiedy stanął przy otwartych drzwiach usłyszał ten ryk, wbiegł do środka widział tylko że coś wyskoczyło przez otwarte okno. To coś było włochate miało około 1.70m wzrostu. Janek podbiegł do okna widział jak to coś biegnie w stronę zegara. Rozejrzał się po mieszkaniu nie znalazł kolegi ani jego mamy. Kiedy wychodził spotkał małą płacząca dziewczynkę. Krzyczała że coś porwało jej mamę. Janek był zdezorientowany nie wiedział co ma zrobić domyślał się że nie opłaca się szukać w innych mieszkaniach. Narazie wiedział tylko że musi zająć się małą. Spytał się jej jak ma imię odpowiedział a że Zosia i ma 7 lat. Zosia dalej płakała za mamą. Janek zaczął ją uspokajać zobaczył zaczyna

się robić ciemno. Zaprowadził ją do swojego domu. Janek pościelał jej łóżko w salonie a sam poszedł spać u siebie w pokoju. Zostawił otwarte drzwi żeby widzieć dziewczynkę. Sam zaczął się zastanawiać co się właściwie stało. Powoli zbierało mu się na płacz ale pomyślał że to i tak nic nie da i poszedł spać.

    Obudził się przed Zosią przygotował śniadanie, i nagle usłyszał krzyk z zegara. Na jednej ze wskazówek to włochate coś jednak było o wiele większe niż przy ich pierwszym spotkaniu. Wydawało mu się że to coś się do niego uśmiecha. Przestraszony chłopiec chciał wrócić do domu odwrócił się i zobaczył że nim stoi dziewczynka. Patrzyła na niego swoimi niebieskimi oczami. Zaprowadził ją do domu, dał jej śniadanie. Pomyślał że rozwiązanie tej zagadki znajduje się w ratuszu. Postanowił że tam pójdzie wziął ze sobą nuż kuchenny mamy Zosi kazał zostać w domu. Powiedziała że chce iść z nim ale on powiedział że to niebezpieczne i musi iść tam sam.

    Kiedy szedł w stronę rynku zastanawiał się dlaczego nigdy wcześniej nie widział dziewczynki na początku myślał że to córka sąsiadów którzy niedawno się wprowadzili ale przypomniał sobie że mama mu mówiła że oni mają tylko syna w podobnym jak on wieku. Wszedł do ratusza nie wiedział co go tam czeka. Powoli wchodził po schodach i nagle zaczęła lecieć mu krew z nosa zrobiło mu się słabo i prawie zemdlał, lecz po chwili wstał zaczął iść dalej. Usłyszał straszliwy śmiech dochodzący z góry lecz on szedł dalej. Kiedy był już blisko końca wieży zobaczył to coś przypominało wilkołaka ale w głębi duszy Jan czuł że to coś o wiele gorszego. Przestraszony chłopak ścisnął mocniej nóż i powiedział.

-Czym ty jesteś? Co tutaj robisz?

-Jestem tu po to aby przeżyć, żywię się ludzkimi uczuciami ale najbardziej smakuje mi strach i ból-jego głos brzmiał jak tysiące krzyków rozpaczy bólu czy strachu- mogę przybierać wszystkie formy czy kształty.

W tym momencie potwór zmienił się w dziewczynkę którą Janek znalazł przed drzwiami swojego kolegi.

-Dlaczego od razu mnie nie zabiłeś ?

-Ponieważ czułem w tobie moc której nie mogłem powstrzymać lecz kiedy cie zobaczyłem zrozumiałem że jesteś po prostu trochę odważniejszy niż inni ludzie.

Potwór rzucił się na Janka ten zdążył się schylić i uderzył w mur. Było to dosyć śmieszne i Janek mimowolnie się uśmiechnął. Potwór wstał i zobaczył że chłopiec się śmieje nagle wilkołak zaczął się wić z bólu zaczynał się palić. Janek domyślił się że skoro potworowi smakuje strach to śmiech jest dla niego jak trucizna. Wtedy przypomniał sobie wszystkie śmieszne i radosne momenty w życiu. Potwór ryczał ale Janek nie przestawał się śmiać. Wilkołak był już cały w ogniu nagle zaczął świecić. Światło było takie silne że nic nie można było dojrzeć zegar kręcił się bez opamiętania, zwalniał powoli aż w końcu zaczął kręcić się normalnie i działał tak do pożaru w 1529r .

Chłopiec myślał że nigdy nie spotka swojej mamy ani żadnego mieszkańca Prusic. Zszedł na dół a przed wejściem do rynku stało całe miasteczko i biło mu brawo. Janek był bardzo szczęśliwy podbiegł do swojej mamy. Został on okrzyknięty bohaterem i nigdy więcej nie spotkał wilkołaka.

×

Wyszukaj w serwisie

×

Zapisz się do newslettera